Pasta z tuńczyka

Uwielbiam tą pastę za jej smak, prostotę i to, że daje mi tyle opcji w kuchni. Dosłownie cztery składniki, 5 minut na przygotowanie  – chyba nawet mniej niż 5 minut i gotowe. Smak tej pasty poznałam mieszkając w Irlandii. Pewnego dnia mój Mąż przygotował ją dla mnie, a poznał przepis na nią w  pracy. W hotelu w którym wtedy pracował podawano ją do porannych bułeczek na śniadanie. Tak bardzo mi zasmakowała, że jest w naszym domu od 14 lat. Każdy w naszym domu ją uwielbia.

Świetnie nadaje się:

• na kanapki do szkolnej śniadaniówki, dorzucam jeszcze kilka pomidorków koktajlowych i zdrowe drugie śniadanie dla dziecka gotowe. To też super posiłek dla małych dzieci – nie ma obaw o ości. 
• na tosty – bardzo często podaję pastę na kolację jako tosty z tuńczykiem, cheddarem i jalapeno – to moja ulubiona wersja. Chrupiące, złote kanapki z ciągnącym się serem żółtym – uwielbiam! 
• na sałatkę – coraz częściej wykorzystuję ją do sałatki makaronowej na zimno – super sprawdzi się w lunchboxie w pracy. Wystarczy, że wymieszasz pastę z dowolnym, ugotowanym makaronem np. penne lub kokardki, dorzucisz rukolę lub roszponkę i pyszny, pożywny posiłek masz gotowy. 
• na pizzy – pizza al tonno – pastę rozrzucam na cieście drożdżowym polanym sosem pomidorowym, posypuję mozzarellą i zapiekam w wysokiej temperaturze
• na pastę jajeczną  – często mieszam pastę z ugotowanymi na twardo jajkami startymi na dużych oczkach tarki, posypuję posiekanym szczypiorkiem – wychodzi pyszna i prosta pasta jajeczna

Tej pasty zawsze robię dużo i nigdy nam się nie znudziła. Pastę przechowuję w lodówce od 2 do 4 dni, zazwyczaj schodzi cała następnego dnia po przygotowaniu. Ważna sprawa – zwróć uwagę na jakość tuńczyka. Jeszcze parę lat temu kupowałam tuńczyka w puszkach. Niestety w pewnym momencie mój sprawdzony tuńczyk przestał przypominać rybę, a raczej pasztet. Przestałam go kupować, szukałam innego, ale wszystkie tuńczyki na, które trafiałam były fatalne. Mimo, że kupowałam “tuńczyka w kawałkach” , kawałki były tylko w nazwie. Nie przypominało to ryby, a raczej jakieś wiórki, które zostały im z porcjowania tuńczyka, zapach był nieprzyjemny. Jakiś czas temu na półkach w Lidlu pojawił się tuńczyk w słoikach i od tej pory kupuję tylko jego. Jest droższy, ale jakość jest o niebo lepsza. Widać dokładnie fileciki ryby, zapach jest przyjemny, morski. Ja kupuję akurat w oliwie z oliwek. Można też spotkać w sklepach tuńczyka w zalewie. To co przechodzimy do przepisu?